Francuski inżynier Franki Zapata, który w niedziele 4 sierpnia przeleciał na reaktywnej desce La Manche, planuje przedstawić pierwszy model latającego samochodu do końca 2019 roku. O tym wynalazca poinformował w trakcie konferencji prasowej.
„Co dotyczy latającego auta, skończymy go do końcu roku, - zaznaczył on. – Teraz weźmiemy mały urlop, a dalej będziemy kontynuować prace [nad tym projektem]”. Jak powiedział Zapata, podwozie dla nowego latającego urządzenia już jest gotowe. „Baza samochodu już lata, ale na dzisiaj ma tylko cztery silnika. Wersja z dziesięciu silnikami także się pojawi wkrótce”, - wyjaśnił. Teraz, jak ukazał Zapata, trzeba pofarbować nadwodzie i zainstalować go na latającą bazę.
Także, z jego słów, kompania czeka, póki władzy dadzą specjalną zgodę na lot auta. „Musi być już w najbliższym czasie”, - dodał.
Jak piszą francuskie media, samochód Zapaty będzie w stanie rozwijać prędkość 300-400 km/h i pokonać odległość w 120 km.
Francuz przyznaje się, że innym jego marzeniem jest „polatać w chmurach”. „Chcę latać na wysokości 2000 metrów, latać nad chmurami. To następny krok”, - powiedział na konferencji prasowej.
Pomimo tego, obecnie kompania Zapaty prowadzi tworzenie latającej platformy EZ Fly, która została wymyślona dla specjalnego pododdziału francuskiej armii. „To jest hybryd flyboard i segway, - wyjaśnił wcześniej Zapata. – Ta platforma pozwała nauczyć się łatać każdemu przynajmniej za pół godziny bez doświadczenia pilotowania latających urządzeń i wodnych flyboardów”. Dla tworzenia tego projektu wynalazca dostał grant 1,3 mln Euro od Ministerstwa sił zbrojnych Francji.
Wcześniej informowano, że wynalazcę latającej deski udało się przelecieć La-Manche z drugiej próby. Zapata startował z plaży około francuskiej gminy Sangatt 4 sierpnia o 8:15. W trakcie lotu on pomyślnie wylądował na specjalną platformę nad kanałem dla tankowania. Na pokonanie trasy 35 km u niego zeszło 22 min. Stacja do lądowania była zainstalowana obok miasta Sent-Margaret Bay (Wielka Brytania).
Jak przyznaje się Zapata, po skończeniu niesamowitej podróży, na końcu trasy jego „siły były wyczerpane”. „Widziałem, jak przybliża się Brytyjski brzeg, i ja próbowałem nie myśleć o boli i cieszyć się. W nogach się parzyło”, - opowiedział po lądowaniu Zapata, sprecyzował, że leciał „z prędkością 160/170 km/h prawie całą trasę’. „Myślę, że byłem blisko do swojego limitu”, - dodał wynalazca.
Z jego słów, lądowanie na stację dla tankowania, było najtrudniejszym etapem podróży. „[Lądowanie] było ciężkim, ona (platforma) się ruszała, mi się nie udało wylądować z pierwszego razu, musiałem wejść na drugi krąg”, - opowiedział Zapata.
Pierwszą próbę przelecieć La-Manche Zapata podjął 25 lipca, jednak ona się skończyła niepowodzeniem. Przez mocne kołysanie stacji dla tankowania pilotowi się nie udało na niej wylądować i spadł do wody. Tym razem francuz użył większą platformę.
tass.ru