Jak zawieść kibiców czyli GP Belgii

Reklama

Zdjęcie

 

Ostatni wyścig Formuły 1 na torze Spa-Francorchamps zdecydowanie na zawsze zostanie w pamięci kibiców królowej motorsportu, niestety nie jako świetne widowisko, a jako szereg złych decyzji sędziów, które sprawiły, że otrzymaliśmy najkrótszy wyścig w całej historii F1, choć sama jego transmisja trwała parę godzin.

 

 

Deszcz, deszcz i deszcz

 

Wiadome było od dłuższego czasu, że ten weekend wyścigowy będzie przesączony wodą. Wszystkie możliwie prognozy pogody na to wskazywały, a to sprawiało, że oczekiwania wobec tego wyścigu stawały się jeszcze większe, w końcu na mokrym torze widać jak na dłoni prawdziwe umiejętności tych znakomitych kierowców, którzy muszą okiełznać ponad 1000 koni mechanicznych na nawierzchni po której zwykły człowiek nie wybrałby się nawet na przejażdżkę zwykłym samochodem. Sobotnie kwalifikacje jeszcze mocniej zaostrzyły apetyty kibiców po tym jak sensacyjnie drugie miejsce startowe zdobył George Russell w swoim Williamsie. Przegrał tylko z walczącym o mistrzostwo Maxem Verstappenem. Niedawno pisałem tutaj o tym, że podczas ostatniego wyścigu na Węgrzech, młody Brytyjczyk zdobył swoje pierwsze punkty dla swojej ekipy, a teraz zrobił coś wręcz niemożliwego jak zajęcie pierwszego rzędu na starcie do wyścigu; pokonał nawet samego Lewisa Hamiltona, który prowadził Mercedesa - lepszą konstrukcję o co najmniej dwie klasy od bolidu Russella. Do tego należy dodać, że aktualny mistrz świata słynie ze swojej wirtuozerskiej jazdy po mokrym. Warto wspomnieć również o świetnym czwartym miejscu Daniela Riccardo w Mclarenie; również to mogło dawać powody do radości, bo Australijczyk w swojej topowej formie jest murowanym kandydatem do podium. Wszystkie te ekscytacje niestety skończyły się w niedzielę, kiedy to zacząć się miał start wyścigu.

 

 

Brak dobrej decyzji

 

Przed samym startem wyścigu cały czas mocno padało, a tor w niektórych momentach bardziej przypomniał strumień wody, niż nitkę toru na którym zaraz ma się odbyć prestiżowy wyścig. Pierwszą ofiarą tych warunków okazał się być Serio Perez - meksykanin podczas kółka rozgrzewkowego na pół godziny przed startem wyścigu stracił panowanie nad swoim bolidem w drugim sektorze lądując w bandzie. Pewnym się stało, że nie dane będzie mu wystartować w tym wyścigu. Wyścig zaplanowany na godzinę 15:00 przełożono na 15:30, kiedy to kierowcy mogli wyjechać na tor za samochodem bezpieczeństwa, aby ocenić warunki na torze. Co ciekawe, różni kierowcy mieli odmienne zdanie na temat tego czy zacząć ściganie, dla przykładu Max Verstappen stwierdził iż „jest mokro, ale można się ścigać”, a już całkowicie innego zdania był Antonio Giovinazzi, który nie pochwalał jazdy w tych warunkach. To wszystko poskutkowało zwlekaniem do rozpoczęcia wyścigu, aż do godziny 18:00. W międzyczasie mechanicy Red Bulla zdążyli naprawić bolid Pereza. O godzinie 18:17 miało dojść do wznowienia ścigania, ale… kierowcy przejechali dwa okrążenia za samochodem bezpieczeństwa, po czym została wywieszona czerwona flaga – koniec ścigania. Wyścig zatem trwał dwa okrążenia, a podczas nich, ani razu nie uświadczyliśmy prawdziwego ścigania. Sędziowie mimo to zdecydowali się przyznać punkty za tą rywalizacje, choć dla każdej pozycji po połowie punktów, która byłaby przyznana za normalny wyścig. Podium wyścigu prezentowało się następująco: pierwszy Verstappen, drugi Russell oraz trzeci Hamilton, jest to pierwsze podium zdobyte w F1 dla Russela i nie ukrywał swojej radości, choć warunki w jakich je wywalczył powodują kontrowersję tak samo jak sam przebieg wyścigu. Najsmutniejsze w tym wszystkim było potraktowanie kibiców, którzy musieli czekać ponad 3 godziny na torze w okropnych warunkach, na wyścig który i tak się nie odbył w sportowych warunkach, a co najgorsze pewne było już od planowanego startu wyścigu, że same warunki atmosferyczne nie mają ulec poprawie, więc chyba było można zakończyć sprawę lepiej jak np. odwołanie wyścigu szybciej, czy chociaż próba rozegrania go na normalnych zasadach. Na pewno ten wyścig był ważną lekcją dla FIA i miejmy nadzieję, że skład sędziowski F1 wyciągnie z niej wnioski.

 

Autor: 
Mateusz Ryba

Reklama