Peter Leibold dobrze zna się na małych samochodach elektrycznych. W końcu wspierał rozwój i3 w BMW. Wtedy pieniądze nie odgrywały prawie żadnej roli, a bawarska kostka węglowa stawała się drogim projektem sztandarowym, dziś inżynierowie muszą zupełnie inaczej podchodzić do kosztów.
Opracował on City One, który za trzy lub cztery lata będzie kosztował tysiąc euro, będąc zarówno taksówką, jak i furgonetką poruszająca się przy pomocy napędu elektrycznego przez megamiasta Azji, Afryki i Ameryki Południowej.
Z całą pewnością City One jest dobrze przygotowany do tej roli. Choć ma podobną długość do VWup - mierzy 3,60 metra to oferuje znacznie więcej miejsca w środku. Po wyjęciu tylnego siedzenia, mały sześcian zamieni się w furgonetkę, z solidną kratą dzielącą, a w przestrzeni ładunkowej zmieści się nawet paleta o szerokości do 1,5 m3, wchodząca przez szerokie tylne drzwi. Prototyp wciąż napędzany jest silnikiem Renault Twizy, który ma tylko 20 KM i wydaje się być wyeksploatowany już przy pierwszej rundce. Seria produkcyjna planowana jest z mocą 34 KM i prędkością maksymalną 110 km/h.
Leibold przeprowadza cięcia finansowe i nie chce iść na kompromis w kwestii bezpieczeństwa. Pierwotnie planowany lekki pojazd, City One, z partnerem deweloperskim Manga, stanie się prawdziwym samochodem z poduszkami powietrznymi i systemami wspomagania - i nieco większą przestrzenią w środku. Prototyp ostatecznej wersji auta, jak do tej pory występuje tylko w sztywnej piance, jest o 10 centymetrów dłuższy i 15 centymetrów szerszy i wygląda trochę mniej delikatnie.
zdjęcie: producent
Niczym kanciasta walizka kabinowa: prototyp City One
zdjęcie: producent
Planowana moc tej serii samochodów to 34 koni mechanicznych i maksymalna prędkość 110 km/h.
zdjęcie: producent
Jeśli złożymy tylne siedzenie, ta mała kostka stanie się furgonetką.
zdjęcie: producent
Jeśli chcemy kontynuować jazdę, możemy użyć wymiennych akumulatorów, jakie znamy z rowerów elektrycznych.
zdjęcie: producent
Napędem prototypu wciąż jest silnik samochodu marki Renault Twizy.
zdjęcie: producent
Jest to prawdziwy samochód z poduszkami powietrznymi i systemami wspomagania
Leibold widzi swoich klientów w operatorach flot, których chce skusić minimalnymi kosztami operacyjnymi. Łatwa w naprawie karoseria, jest więc wykonana z jednokolorowego, sztucznego tworzywa, przypominającego aluminiową walizkę kabinową Rimowa i jest o podobnych parametrach wytrzymałości. O maksymalne wykorzystanie powinna dbać platforma cyfrowa, dzięki której ten sam samochód może służyć czasem jako taksówka, czasem jako samochód do wynajęcia, a czasem jako pojazd kurierski, a więc eksploatowany przez całą dobę.
Leibold chce generować do 3000 euro rocznie przychodu z reklam na samochodzie, dzięki dużemu wyświetlaczowi z tyłu, a poszczególne reklamy, mogą być wyświetlane w zależności od czasu podróży i miejsca docelowego.
Zainstalowane na stałe akumulatory mają pojemność 16 kWh, wystarczają na prawie 200 kilometrów, ale muszą być ładowane przez noc mocą 2,3 kW. Jeśli chcemy kontynuować jazdę, możemy użyć wymiennych akumulatorów, jakie znamy z rowerów elektrycznych. Duże jak teczka i ważące około dziesięciu kilogramów, mają pojemność 2,5 kWh i pozwalają przejechać City One kolejne 25 kilometrów. Cztery z nich mieszczą się w szczelinach pod podłogą bagażnika, cztery kolejne w bagażniku na dachu. „Oznacza to, że jesteśmy przygotowani na trzy zmiany dziennie”, mówi Leibold.
Oczywiście Leibold musi przede wszystkim znaleźć partnera produkcyjnego, który wybudowałby dla niego niezbędne fabryki w Afryce lub Azji wypuszczające do 100 000 samochodów rocznie. Ponadto potrzebuje on inwestorów, którzy udostępniliby swoje w fundusze, w przeciwnym razie City One pozostanie jedynym egzemplarzem.