Wyścig który zapamięta każdy – GP Węgier 2021

Reklama

Źródło zdjęcia: pixabay

 

Co to był za weekend na torze Hungaroring! Pierwsze zwycięstwo w karierze Estebana Ocona, zmiana na miejscu lidera klasyfikacji generalnej mistrzostw świata, karambol na pierwszym okrążeniu, który pogrążył całego Red Bulla i wielki popis kunsztu Fernando Alonso. Do tego wielkie kontrowersje już po samym wyścigu jak dyskwalifikacja Sebastiana Vettela. Przed nami aktualnie przerwa wakacyjna w kalendarzu F1 lecz chyba każdy kibic jest nasycony emocjami tak, aby móc ją bezboleśnie przetrwać.

 

 

Bottas znów zawodzi

 

Przed samym wyścigiem spadł deszcz, więc kierowcy startowali na oponach intermediate. W pierwszym rzędzie duet zawodników Mercedesa, za nimi duet Red Bulla, który był mocno sfrustrowany po sobotnich kwalifikacjach gdzie to właśnie Lewis Hamilton przede wszystkim swoim sprytem, zapewnił sobie pole position, skutecznie utrudniając zaczęcie ostatniego kółka pomiarowego Maxowi Verstapenowi oraz Serio Perezowi. Sam start wypadł świetnie w wykonaniu „byków”, którzy w moment byli w stanie objechać Valtteriego Bottasa. Fin widząc tę sytuację lekko się zagotował, spowalniając mocno hamowanie do jedynki, taranując przy tym Lando Norrisa oraz kierowców Red Bulla. Wielkim przegranym wyścigu jest również Charles Leclerc, młody Monakijczyk skończył wyścig już na pierwszym okrążeniu, po tym jak Lance Stroll, próbując się wyratować po podobnym błędzie co Bottas, z dużym impetem wpadł w bolid Ferrari. Mechanikom udało się przywrócić bolid Maxa do stanu, który pozwolił mu dokończyć wyścig, lecz uszkodzenia w nim były na tyle ogromne, że Holender nic więcej niż jazdą w ogonie stawki nie mógł już się popisać. Przed samym restartem wyścigu wszyscy kierowcy poza liderującym Hamiltonem, zjechali po nowe opony, Brytyjczyk został jednak sam na torze, co sprawiło że do wyścigu po całym tym zamieszaniu startował sam. Widok tej sytuacji wyglądał dość kuriozalnie i stanie się na pewno kultowym momentem w historii Formuły 1.

 


Źródło: youtube.com/FORMULA 1

 

Niespotykana kolejność

 

Po tym jak już wszyscy zmienili opony, na prowadzenie wyszedł Ocon, drugi był Vettel, a za nimi Nicholas Latifi. Sytuacja dość niecodzienna biorąc pod uwagę np. fakt, że kierowca Williamsa, do tej pory nawet nie zdobył jednego punktu w klasyfikacji generalnej. Na kolejnych okrążeniach po twarde opony zjechał 7 krotny mistrz świata, który miał cały czas szansę, ze swoim świetnym tempem na zwycięstwo w całym wyścigu. Jednak potem, na długo za sobą zatrzymał go Fernando Alonso, który dał istny popis defensywnej jazdy. Alonso wiedział, że pierwsze miejsce jego partnera zespołowego będzie zagrożone gdy za szybko odpuści Hamiltonowi, dzięki temu dostaliśmy piękną walkę tych wielkich mistrzów, która nieco przypomina dawne lata formuły 1, jak choćby sezon 2007, gdy Hiszpan z Anglikiem razem jeździli w Mclarenie. Ostatecznie to górą był Hamilton, który zdołał wyprzedzić jeszcze Carlosa Sainza. Na metę wjechał jako pierwszy Esteban Ocon, dla którego to było największe osiągnięcie w dotychczasowej karierze, na drugim miejscu wyścig ukończył Vettel, niestety jednak w skutek za małej ilości paliwa w baku został zdyskwalifikowany, dzięki czemu ostatecznie wyścig na drugim miejscu ukończył Hamilton, a podium uzupełnił Carlos Sainz, dla którego to już drugie podium po zmianie zespołu. Według kibiców kierowcą dnia został Fernando Alonso; choć popularny „Nando” wyścig ukończył na 4 miejscu, jego heroiczna walka dla dobra zespołu została dostrzeżona przez wszystkich. Max Verstappen zdobył 2 pkt za 9 miejsce, tracąc przy tym prowadzenie w klasyfikacji generalnej. Jest już to drugi wyścig z rzędu w którym nie ze swojej winy jest pozbawiany szans na zdobycie dużych punktów. Na pewno dla Holendra, wakacyjna przerwa będzie potrzebnym odpoczynkiem, aby móc wrócić na nowo do rywalizacji, gdyż szanse na mistrzostwo wciąż ma wielkie, zwłaszcza że jak powiedział sztab Mercedesa, rozwój bolidu na ten sezon został już dla nich zakończony.

 

 

Autor: 
Mateusz Ryba
Źródło: 

pixabay, youtube.com, plportal.pl

Reklama