Doping: Żużel coraz uważniej obserwowany

Reklama

Nie można przejść obojętnie wobec dopingowych wpadek Patryka Dudka i Aleksandra Łoktajewa. - Na razie zwiększymy liczbę kontroli i zobaczymy, jaki przyniesie to skutek. Lepiej, żeby kolejnych pozytywnych wyników nie było - mówi Michał Rynkowski.

 Żużel, jeśli chodzi o doping, traktowany był jeszcze kilka lat temu po macoszemu. W ciągu jednego sezonu przeprowadzono w okolicach dwudziestu testów, skupiając się w zdecydowanie większym stopniu na innych dyscyplinach. Postrzeganie żużla zmieniły dopiero ostatnie afery dopingowe. We wrześniu ubiegłego roku stosowanie niedozwolonych środków udowodniono Patrykowi Dudkowi. Przed kilkoma miesiącami przyłapany został natomiast kolejny zawodnik Falubazu Zielona Góra - Aleksandr Łoktajew. W przypadku Rosjanina podczas ligowego meczu w Toruniu wykryto stosowanie marihuany.

Czasy, kiedy w żużlu przeprowadzano kilkanaście testów na rok bezpowrotnie minęły. - Już w trakcie ostatniego sezonu musieliśmy zwiększyć liczbę tych kontroli do około czterdziestu. Planujemy także, by w roku 2016 przeprowadzić około pięćdziesiąt testów. Jak na taką dyscyplinę sportu jak żużel, to naprawdę sporo. W piłce nożnej czy lekkoatletyce kontrole odbywają się zdecydowanie częściej, ale występuje tam więcej zawodników. Poza tym ryzyko stosowania dopingu jest tam też dużo większe - przyznał Michał Rynkowski, dyrektor biura Komisji do Spraw Zwalczania Dopingu w Sporcie.

 

Nie zmienia to faktu, że przy żużlu zapaliło się już żółte światełko. Najbliższe dwa lata powinny określić, czy doping jest rzeczywiście dużym problemem tej dyscypliny. W przypadku kolejnych wyników pozytywnych, liczba kontroli mogłaby zostać ponownie zwiększona.

 

Jedną istotną zmianą przed kolejnym sezonem jest wykreślenie alkoholu z listy substancji traktowanych jako doping. Nie oznacza to jednak, że żużlowcy, u których znajdzie się promile, będą mogli czuć się bezkarni.

- Alkohol znika z tej listy, ale nadal będzie traktowany jako naruszenie przepisów dyscyplinarnych. Sankcje mogą być po prostu mniej dotkliwe, ponieważ dotychczas, gdy był traktowany jako doping, zawodnikowi groziło od 4 do 2 lat zawieszenia, w zależności od okoliczności danej sprawy. Żużlowcy muszą jednak pamiętać, że za swoją lekkomyślność nadal będą ponosić konsekwencje - zakończył Michał Rynkowski. Ostateczną wysokość sankcji za wykrycie alkoholu w organizmie żużlowca przed zawodami określać będą regulacje FIM.

Reklama