Ceny paliw w Polsce bohatersko gonią ceny paliw w Niemczech tyle, że Polacy zarabiają 3 razy mniej. Wszystko zależy od rządu? Przynajmniej tak twierdził Kaczyński kilka lat temu. Kiedy doszedł do władzy paliwa są drogie jak nigdy.
W 2011 r. Jarosław Kaczyński chciał, by Donald Tusk obniżył akcyzę - a co za tym idzie - obniżył ceny paliw na stacjach. Za popularną "95" płaciło się wówczas 5,26 zł. Dziś płacimy 5,38 zł/l, ale światowe ceny ropy są o ponad 1/3 niższe niż w 2011 r. O obniżce akcyzy jednak nikt nie mówi.
Kaczyński z kanistrem i obecna sytuacja
Jarosław Kaczyński w sierpniu 2011 r. wystąpił na konferencji prasowej z kanistrem i domagał się, by Donald Tusk obniżył wysokość akcyzy, co w konsekwencji miało doprowadzić do obniżek cen paliw na stacjach. Prezes PiS podkreślał, że ok. 50 proc. ceny litra benzyny stanowią podatki.
- Słyszałem, że mówię o benzynie, a przecież nie mam prawa jazdy. Otóż proszę państwa, ja nie mam prawa jazdy, to prawda i w związku z tym nie kieruję samochodem. No, my mamy w Polsce premiera, który nie ma kwalifikacji do tego, żeby rządzić, a rządzi. Już nawet są na ten temat różnego rodzaju występy kabaretowe - mówił.
Inflacja cały czas przyspiesza i jest największa od 20 lat. Ostatnie dane Głównego Urzędu Statystycznego pokazały, że ceny we wrześniu 2021 r. były o 5,8 proc. wyższe niż w ubiegłym roku. Drożeje już praktycznie wszystko - usługi, żywność, energia elektryczna, a także paliwo, co dobitnie pokazuje zdjęcie dwóch paragonów, które Fakt otrzymał od internauty.
Zestawienie dwóch paragonów za tankowanie oleju napędowego na tej samej stacji paliw przesłał nam użytkownik portalu Wykop, gdzie wcześniej pochwalił się zdjęciem, wywołując burzę komentarzy. Obie transakcje dzieli niemal równo rok i za każdym razem kierowca zakupił mniej więcej taką samą ilość paliwa. Różnica w cenie jest jednak kolosalna.
Tankując w ostatnią niedzielę (3 października) internauta płacił 5,72 zł za litr diesla. Jego rachunek za trochę ponad 52 litry paliwa wyniósł równo 300,07 zł.
Rok wcześniej, 24 października 2020 r., zatankował nieco więcej, bo ponad 54 litry, ale zapłacił znacznie mniej - 222,93 zł, bo olej napędowy kosztował wtedy "tylko" 4,11 zł. Oczywiście trzeba pamiętać, że pod koniec października zeszłego roku mieliśmy do czynienia z czwartą falą pandemii, co oznaczało mniejsze zapotrzebowanie na paliwa, co przełożyło się w pewnym stopniu na spadek cen. Nie zmienia to faktu, że w ostatnich miesiącach jesteśmy świadkami narastającej w zastraszającym tempie drożyzny na stacjach paliw.
Galopujące ceny paliw w Polsce
Jeszcze na początku września bieżącego roku litr oleju napędowego kosztował ok. 5,40 zł. Jednak w ciągu zaledwie kilku tygodni ceny podskoczyły o kilkadziesiąt groszy. W ostatnim tygodniu średnia cena oleju napędowego na stacjach detalicznych wyniosła 5,69 zł. A analitycy e-petrol.pl przewidują, że będzie jeszcze gorzej. W nadchodzącym tygodniu cena litra ma wynosić od 5,69 do 5,80 zł. W ostatnim miesiącu drożał zresztą nie tylko diesel, ale wszystkie paliwa.
"Tegoroczny wrzesień będzie się źle kojarzył kierowcom, bo koszty tankowania rosły w nim z tygodnia na tydzień. Ceny na stacjach zbliżają się do historycznych rekordów i wszystko wskazuje na to, że już w najbliższych tygodniach zostaną one pobite" - pisali analitycy e-petro.pl w podsumowaniu opublikowanym 1 października.
Poza tym wpływ na ceny paliw ma także kurs złotego. Wszystkie transakcje na rynku paliwowym są rozliczane w dolarach amerykańskich, a my ropę naftową musimy importować. Jeśli nasza złotówka słabnie, to cena ropy staje się wyższa.
Wszyscy eksperci zgadzają się w ocenie, że w najbliższych miesiącach ceny paliw dalej będą rosnąć i symboliczna bariera 6 zł za litr nie tylko zostanie przekroczona, ale się utrzyma. W teorii rząd mógłby obniżyć podatki, którymi obłożone są paliwa, ale jest to bardzo mało prawdopodobne, bo zależy mu na wysokich wpływach do budżetu, by móc realizować swoje obietnice.
plportal.pl